Jak wybrać, aby nie stracić? Plusy i minusy zaciągania kredytów długoterminowych
Kredyty długoterminowe są produktem finansowym generującym niekiedy olbrzymie koszty, właśnie z powodu długich terminów spłat. Spłaty czasem sięgają kilkudziesięciu lat i z kredytu np. na 300 tysięcy złotych, robi się kredyt na 600 i więcej tysięcy złotych. Jednak, jeśli ktoś chce np. kupić mieszkanie i obecna sytuacja finansowa mu na to pozwala – nic nie stoi na przeszkodzie, aby z takiego kredytu skorzystać. Kredyty długoterminowe składają się (uwzględniając najprostsze stwierdzenia) z bazy, procentów i ubezpieczenia.
Raty takich kredytów mogą być zmienne, lub stałe. Jakiekolwiek są te raty, bank ustala je „po swojemu”, czyli: np. pierwsza rata ma 1% bazy i 99% samych procentów, kolejna 2% bazy i 98 % samych procentów, itd. Czyli, jeśli np. bierzemy 300 tysięcy złotych kredytu, po roku może się okazać, że pomimo iż rata wynosi np. 1500 zł miesięcznie, spłaciliśmy zaledwie paręset złotych. Wielu ludzi dostając roczne rozliczenia swojego kredytu jest bardzo zdziwionych takim stanem rzeczy. Dlatego warto dokładnie czytać wszystkie warunki zawarte w umowie i wiedzieć, co się podpisuje.
Jak więc wybrać, aby nie stracić?
Nie ma czegoś takiego, jak zysk z wzięcia kredytu. Jeśli jesteśmy kredytobiorcą, naturalnym stanem rzeczy jest zysk kredytodawcy. Sam kredytobiorca również w pewnym sensie nie traci. Uzyskał przecież środki finansowe, zakupił jakiś produkt (samochód, dom, czy kuchenkę gazową itp.), więc siłą rzeczy nie traci. Ma towar. Inną sprawą jest to, że dany towar zamiast kosztować określoną (sklepową) kwotę, kosztuje dwa razy tyle. I to może być strata samego kredytobiorcy. Ale przecież nie ma nic za darmo. Każdy produkt kosztuje. Kredyt też. No, chyba, ze pożyczymy pieniądze od rodziny (mamy, taty – bo jeśli chodzi już o ciotkę, może ona żądać jakichś zysków z udzielonej pożyczki). Czyli bliska rodzina udziela nam pożyczki na określony cel bez procentów, dalsza – już nie bardzo (choć wcale nie musi to być regułą).Co jednak, gdy rodzina nie ma takich pieniędzy, jakie nam są potrzebne?
Idziemy do banku
Bank, to instytucja finansowa zajmująca się udzielaniem kredytów nie z własnych zysków, ale z aktywów swoich klientów. I to jest zazwyczaj normą. Zarabiają więc nie na swoich pieniądzach. Ale takie jest prawo. Dzieje się tak, ponieważ bank nie sprzedaje pietruszki, czy marchewki, tylko własne usługi finansowe i muszą na czymś zarabiać, aby w ogóle przetrwać. Nie znaczy to, że są biedne. Korzystając z kredytu takiego banku, przede wszystkim powinniśmy zapoznać się dokładnie z umową kredytową.
Nie należy zachwycać się tym, że w ogóle nam coś pożyczyli, tylko za ile nam chcą „to coś” pożyczyć. Dokładne czytanie umowy może uchronić nas od pewnych podpunktów, które potem przez lata będą znacznie obciążać nasz portfel. Jeśli nie potrafimy zrozumieć pewnych paragrafów, warto zainwestować w adwokata i poprosić o wyjaśnienia. Można taką umowę wziąć ze sobą i zanim ją podpiszemy, dokładnie ją zweryfikować. Jeśli bank się na to nie godzi, trzeba skorzystać z innego banku.